Co istotne, nie doszłoby do wypadku, gdyby oskarżony, widząc pojazd wymuszający na nim pierwszeństwo, po prostu lekko przyhamował. Wyrok w tej sprawie zapadł w dniu 17 maja 2022 r. Sąd Rejonowy w Szczytnie uznał Adama D. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu i skazał go za to na karę 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Data utworzenia: 23 listopada 2023, 15:54. Jest surowy wyrok za spowodowanie śmiertelnego wypadku. Do tragedii doszło w październiku 2019 r. pod Radomskiem (woj. łódzkie). Zginęły wtedy Oświęcimski sąd tymczasowo aresztował 24-latka, który w piątek prowadząc skodę potrącił w Osieku 61-letniego motorowerzystę, po czym odjechał z miejsca wypadku nie udzielając mu pomocy. Mężczyzna zmarł. Sprawcę zatrzymano po pościgu – podał Postulat wraca po tragicznym wypadku na A1. Kierowca, który spowodował wypadek na autostradzie A1, w którym spłonęła rodzina z małym dzieckiem, w Polsce może zostać skazany tylko za . Wyrok w tej sprawie zapadł w Sądzie Rejonowym w Puławach. 43-letni Grzegorz S. odpowiadał za spowodowanie śmiertelnego wypadku oraz prowadzenie samochodu po pijanemu. Mężczyzna został za to skazany na 4 i pół roku pozbawienia wolności oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Ma również zapłacić 25 tys. zł na rzecz rodziny ofiary. Proces dotyczył wypadku, do którego doszło 23 września 2013 r. Zbliżała się północ. Grzegorz S. pędził swoim samochodem trasą z Kurowa do Końskowoli. Włączył jedynie światła mijania. Jadąc z prędkością co najmniej 100 km/h potrącił idącego prawym poboczem 59-latka. Siła uderzenia była tak duża, że Czesław K. stracił obie nogi na wysokości kolan. Doszło również do rozerwania kręgosłupa i wielu innych obrażeń. Mężczyzna nie miał żadnych szans. Zmarł na miejscu. Sprawca wypadku nawet nie próbował udzielić mu pomocy. Uciekł z miejsca wypadku. Miał jednak pecha, bo odjeżdżając zgubił tablicę rejestracyjną. Policjanci znaleźli ją niedaleko miejsca wypadku. Szybko namierzyli i zatrzymali kierowcę. Późniejsze badania dowiodły, że mężczyzna był pijany. W chwili wypadku miał od 0,7 do 2 promili alkoholu w organizmie. Wyrok, jaki zapadł w tym tygodniu przed Sądem Rejonowym w Puławach, to kolejne rozstrzygnięcie w tej sprawie. W pierwszym procesie mężczyzna dostał pięć lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Grzegorz S. zaskarżył ten wyrok. W rezultacie, w 2015 r. sąd w Puławach uniewinnił go od zarzutu spowodowania śmiertelnego wypadku i ucieczki z miejsca zdarzenia. Grzegorz S. został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Sąd zakazał mu również przez dwa lata siadać za kierownicą. Śledczy nie zgodzili się z takim rozstrzygnięciem. Po apelacji sprawa została skierowana do ponownego rozpoznania. Dwa lata temu Grzegorz S. został ponownie uniewinniony od najpoważniejszego z zarzutów. Skazano go jedynie za prowadzenie samochodu po pijanemu. Sąd i tu okazał się łaskawy, zmniejszając karę do pięciu miesięcy więzienia. Po kolejnej apelacji Grzegorz S. został uznany winnym wszystkich zarzutów. Tylko 4 lata spędzi w więzieniu kierowca BMW Szymon Ch., który w Małej Nieszawce zabił 43-letniego bydgoszczanina. Karę złagodził mu Sąd Okręgowy w Toruniu. Ten sam sąd dziś ( ogłosił prawomocny wyrok dla znanego siatkarza Igora I., który śmiertelnie potrącił 4 lata spędzi w więzieniu kierowca BMW Szymon Ch., który w Małej Nieszawce zabił 43-letniego bydgoszczanin. Karę złagodził mu Sąd Okręgowy w Toruniu. Ten sam sąd dziś ( ogłosił prawomocny wyrok dla znanego siatkarza Igora I., który śmiertelnie potrącił rowerzystkę."Ile jest warte życie człowieka?" - to najczęściej zadawane pytanie przy okazji ogłaszania takich wyroków. Przypomnijmy, że za spowodowanie śmiertelnego wypadku grozi w Polsce kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Młody Szymon Ch., który spowodował taką tragedię w Małej Nieszawce ( r.) i zabił 43-letniego bydgoszczanina najpierw skazany został przez Sąd Rejonowy w Toruniu na 6 lat więzienia i 15-letnie zakaz prowadzenia pojazdów. Ale w apelacji wyrok mu złagodzono...PolecamyTe znaki zodiaku to najgorsi kierowcy!Dwie dziewczynki zginęły pod Chełmżą. Koniec procesu! Auto Skyway Festival 2020. Poznaj szczegółowy program! Wojsko dziś sprzedaje samochody i hełmy bojowe MO. ZobaczciePrawomocnym orzeczeniem Sądu Okręgowego w Toruniu ten młody kierowca skazany został ostatecznie tylko na 4 lata więzienia i 10-letni zakaz kierowania. Przypomnijmy krótko, co się ojciec dwójki dzieciTo była sobota, 22 czerwca 2019 roku, pięć minut po godz. Drogą ekspresową w Małej Nieszawce mknęło BMW Szymona Ch. 24-letni młodzieniec wracał znad morza do rodzinnego Sochaczewa. Jak ustaliły prokuratura i sąd, kierowca jechał za szybko i szarżował na na zakręcie wyminąć volkswagena, na podwójnej linii ciągłej, Szymon Ch. zjechał na przeciwległy pas i doprowadził do czołowego zderzenia z prawidłowo jadącym oplem astrą. Kierowca opla zginął na miejscu. Był to 43-letni bydgoszczanin. Jego 37-letnia żona trafiła do szpitala; małym dzieciom w aucie fizycznie nic się nie stało. Psychiczna traumę nieść będą przez całe życie. Nowe rondo w Toruniu! Tak wygląda z lotu ptaka. Zobacz zdjęcia! Szymon Ch. początkowo nie przyznawał się do winy. Twierdził, że nie pamięta, by kogokolwiek wyprzedzał na drodze. Zasłaniał się niepamięcią. Mówił, że cały dzień spędził na plaży w Mielnie. Po całodziennym plażowaniu "był zmęczony słońcem i miał złe samopoczucie". Zginęła pani Anna, rowerzystkaZdecydowanie inny ciężar winy dźwiga Igor Y., znany siatkarz rosyjskiego pochodzenia, związany z Toruniem przez żonę, a z Bydgoszczą - przez grę w tamtejszej drużynie. Dziś ( Sąd Okręgowy w Toruniu wydał w jego sprawie prawomocny wyrok. Chodzi o śmiertelne potrącenie rowerzystki przy Szosie w pierwszej instancji skazany został za przyczynienie się do śmiertelnego wypadku na 1 rok więzienia w zawieszeniu na dwa laty próby, grzywnę (50 stawek po 50 zł) oraz zapłatę 15 tys. zł nawiązki rodzinie zmarłej. Dziś sąd po apelacji podtrzymał ten wyrok w mocy w niezmienionym pościg w centrum Torunia. Obejrzyj wideo! Sklepy i urzędy. Jak będą otwarte 14 i 15 sierpnia?Przypomnijmy, co zaszło. Tragicznego 2 czerwca 2018 roku pani Anna jechała rowerem zapłacić rachunki. To, że wjechała na skrzyżowanie Szosy Lubickiej i ul. Olsztyńskiej na czerwonym świetle jest faktem bezspornym. Są nie tylko naoczni świadkowie dramatu. Jego przebieg nagrał wideorejestrator jednego z samochodów oraz miejski Rejonowa Toruń Wschód zdecydowała się oskarżyć jednak Igora Y. o przyczynienie się do śmiertelnego wypadku. To on uderzył swoim hyundaiem w rowerzystkę. - Dozwolona prędkość na skrzyżowaniu to 50 km/h. Tymczasem biegły ustalił, że oskarżony jechał przynajmniej z prędkością 81 km/h. Gdyby jechał wolniej, prawidłowo, mógłby zahamować, albo wykonać jakiś manewr obronny, na przykład odbić w bok - podkreślał prokurator Andrzej Paliwoda. - Główną przyczyną wypadku było zachowanie rowerzystki. Kierowca jednak też się do niego uznały sądy obu instancji w Toruniu. Tragicznie zmarła pani Anna miała 52 lata. W życiu wiele przeszła, ale była silnym człowiekiem. Zwycięska walkę stoczyła z chorobą nowotworową. Tragicznego dnia kobieta jechała rowerem opłacić rachunki. Była wtedy zdrowa, w formie psychicznej, nie miała kłopotów ze wzrokiem - według zeznań jej siostry. Dlaczego wjechała na skrzyżowanie na czerwonym świetle, nie wiadomo. Pani Anna pochowana została na cmentarzu w Czernikowie - w miejscowości, z której ofertyMateriały promocyjne partnera Małgorzata Oberlan Ile osób trzeba zabić? - pytał adwokat Marek Przybysz toruński sąd, domagając się surowszej kary dla taksówkarza, który na pasach zabił parę seniorów. Maksymalna kara to 8 lat więzienia, orzekana rzadko. Ile osób trzeba zabić? - pytał adwokat Marek Przybysz toruński sąd, domagając się surowszej kary dla taksówkarza, który na pasach zabił parę seniorów. Maksymalna kara to 8 lat więzienia, orzekana rzadko. Tylko w ubiegłym roku w wypadkach zginęło w Polsce 285 pieszych. Gdy dochodzi do tragedii podwójnych lub potrójnych (ginie naraz kilka osób), opinia publiczna śledzi praktycznie każdą odsłonę sądowego procesu. I nigdy nie jest usatysfakcjonowana wyrokiem. Kodeks karny za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym przewiduje karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Wyroki z karą „w górnym wymiarze” są rzadkością. Dlaczego? Czym kierują się sądy? Kobyłka: 3 ofiary, 4 lata 25 lutego 2019 roku, Sąd Rejonowy w Wołominie wydaje wyrok dla młodego kierowcy Grzegorza W. - Za psa jest więcej niż za człowieka. Ale takie mamy prawo - rzuca pod adresem sędziego krewny jednej z ofiar, słysząc orzeczenie. - Może pan zmienić prawo - odpowiada zrozpaczonemu mężczyźnie sędzia Robert Żak. 22-letni Grzegorz W. tego dnia słyszy, że uznany zostaje winnym spowodowania w Kobyłce śmiertelnego w skutkach wypadku i skazany na 4 lata bezwzględnego więzienia. Do tego sąd orzeka 4-letni zakaz kierowania pojazdami. Po reakcji na sali sądowej i poza nią widać, że będzie apelacja przynajmniej ze strony oskarżycieli. Sumienie młodego kierowcy do końca życia obciążać już będzie tragedia, do której doprowadził w nocy z 24 na 25 grudnia 2017 roku w Kobyłce pod Warszawą. Wjechał rozpędzony na pasy i zabił trzy kobiety. Jak zeznała jadąca z nim o rok młodsza Zuzanna, jechał z prędkością około 100 km/h i był zamyślony. Ofiarami kierowcy padły trzy sąsiadki z Turowa wracające z kościoła do domu po pasterce. Jadwiga miała 70 lat, Violetta 43, a Angelika 16. Nie miały najmniejszych szans w starciu z rozpędzonym, ciężkim autem. „Grzesiek zaczął hamować dopiero przed pasami, na których doszło do potrącenia. Krzyknęłam: O Boże! Ludzie!” - zeznała w sądzie Zuzanna. Jej słowa Grześkowi specjalnie nie pomogą, bo poświadczą tylko brak ostrożności. 22-letni kierowca tamtej grudniowej nocy był trzeźwy. Owszem, w jego krwi znaleziono ślady marihuany, ale mogły być dawne. Wymierzając karę kierowcy, sędzia wziął pod uwagę to, że ten przyznał się do winy, nie uciekł z miejsca wypadku, wyraził skruchę i przeprosił rodziny ofiar. Na jego korzyść przemawiało to, że dotąd nie był karany. Toruń: 2 ofiary, 2,5 roku 16 maja 2019 roku, Sąd Okręgowy w Toruniu rozstrzyga apelację w sprawie taksówkarza, który na pasach zabił dwie osoby. Atmosfera pełna napięcia. W pierwszej instancji Mariuszowi G. wymierzono karę tylko 2,5 roku więzienia. - Ile osób trzeba zabić, żeby sąd wymierzył wyrok w górnych granicach kary? - pyta sąd adwokat Marek Przybysz, pełnomocnik krewnych ofiar. Kara zostaje jednak zaostrzona do 4 lat pozbawienia wolności. - Zabicie dwóch osób na pasach i reakcja wymiaru sprawiedliwości w postaci kary 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, czyli takiej, jaką dostaje ktoś włamujący się do sklepu, to reakcja niewspółmierna - stwierdza sędzia Rafał Sadowski, ogłaszając pełnomocne orzeczenie. W internetowych komentarzach i tak jednak wrze. „Za mało”, „4 lata za dwa życia?!”, „Takie mamy wolne sądy” - komentują ludzie. Do tragedii doszło w Nowy Rok 2018, około godz. przy Szosie Lubickiej. Pani Janina i pan Jerzy (para 68-latków) wracali z sylwestra u znajomych. Spokojnie przemierzali pasy, gdy uderzył w nich rozpędzony mercedes. Zginęli na miejscu. Jak ustalił sąd, Mariusz G. miał na liczniku przynajmniej 119 km/h. W tym miejscu obowiązywało ograniczenie do 70 km/h. Dlaczego sprawca nie zauważył pieszych na oświetlonym przejściu, do dziś nie wiadomo. Według sądu I instancji, oni też przyczynili się do wypadku, bo mogli baczniej obserwować drogę. Za spowodowanie tragicznego wypadku na pasach, w którym zginęły dwie osoby, taksówkarz Mariusz G. skazany został przez Sąd Rejonowy w Toruniu na 2,5 roku więzienia i trzyletni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi. Sąd polecił mu też zapłacić po 4 tys. zł częściowego zadośćuczynienia każdej z pięciu osób pokrzywdzonych (krewnym ofiar). Ten pierwszy wyrok do żywego oburzył wiele osób, również zupełnie obcych ofiarom. Drugi tylko złagodził poruszenie. Taksówkarz Mariusz G. nigdy nie był wcześniej karany. Nie miał nawet punktów karnych. Mikołów: 2 ofiary, 2 lata 4 kwietnia 2019 roku, Sąd Okręgowy w Katowicach rozstrzyga apelację w sprawie kierowcy Arkadiusza O., który w Mikołowie zabił na pasach dwie dziewczynki. Podnosi kierowcy karę do 2 lat więzienia. W mikołowskim sądzie rejonowym mężczyznę skazano na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. I było wzburzenie... - Siła uderzenia musiała być potworna - podkreśla Dariusz Kawalec, pełnomocnik rodziców poszkodowanych. Wcześniej w sądzie powie, że nie wierzy, by kierowca jechał poniżej stu kilometrów. Ofiarami wypadku w Mikołowie były dwie dziewczynki: 14-letnia Lena i 13-letnia Wiktoria. Do tragedii doszło 20 listopada 2017 roku około godz. 20-letni Michał ze wspomnianą Wiktoria odprowadzali do domu 14-letnią koleżankę. Ta prowadziła psa na smyczy. Padał śnieg, było ślisko, już ciemno. Trójka pieszych miała do pokonania ruchliwą, dwupasmową drogę krajową nr 44. Przejścia są tutaj bez sygnalizacji świetlnej. Obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h. Tą drogą wracał do domu w Tychach kierowca Arkadiusz A. Jechał razem z sześcioletnią córeczką. Ona z wypadku zapamiętała głównie wielki huk i psa Leny, który wbił się ciałem w szybę w drzwiach auta... Jak ustalili biegli, Arakadiusz O. jechał z prędkością pomiędzy 67 a 85 km/h. Sąd, wątpliwości rozstrzygając na korzyść oskarżonego, przyjął dolną granicę. Do końca nie godził się z taką wersją pełnomocnik rodzin ofiar. Michał, Lena i Wiktoria nie wtargnęli na jezdnię. Byli już w połowie przejścia dla pieszych, gdy uderzył w nich samochód. Michał, idący tuż przed dziewczynkami, uratował się właśnie z tego powodu. Odrzuciło go na wysepkę. Trafił do szpitala w ciężkim stanie, ale przeżył. 14-letnia Lena po uderzeniu upadła na prawy pas jezdni. Mimo wysiłków ratowników, zmarła po godzinie reanimacji. 13-letnia Wiktoria dosłownie przeleciała na sąsiednią jezdnię, łamiąc znak drogowy. Zmarła na miejscu. Sąd Okręgowy w Katowicach, zaostrzając karę dla kierowcy, podkreślił, że ten doskonale wiedział, iż zbliża się do przejścia dla pieszych - sam zeznał, że trasę tę pokonywał regularnie. Winien był zatem zachować szczególną ostrożność i zwolnić przed pasami. To on powinien bardziej uważać, a nie piesi, którzy przemierzali je prawidłowo. Za okoliczności łagodzące sąd uznał to, że kierowca po wypadku próbował reanimować jedną z ofiar i w procesie wyraził skruchę. Znów Toruń: 2 ofiary, 6 lat 5 czerwca 2019 roku, Sąd Rejonowy w Toruniu ogłasza wyrok na Filipa K. To młody kierowca bmw, który zabił na pasach dwie kobiety: matkę i córkę. - Permanentnie stwarzał zagrożenie dla innych. Stale i umyślnie łamał przepisy. Niczego go to nie nauczyło. Nie skłoniło do żadnej refleksji. W efekcie doprowadziło to do wypadku 29 grudnia 2018 roku, w którym zginęły dwie niewinne osoby - mówi sędzia Krzysztof Dąbkiewicz. I wymierza kierowcy karę 6 lat więzienia, 12-letni zakaz kierowania pojazdami oraz po 20 tys. częściowego zadośćuczynienia dla każdego z trzech oskarżycieli posiłkowych (dwa razy więcej niż żądała prokuratura). - Ile?! Sześć lat za dwie osoby? Co się w tym kraju wyprawia - oburzają się przypadkowi ludzie na sądowym korytarzu wypytujący dziennikarzy o wyrok. Tłumaczenie, że maksymalnie kierowcy groziło 8 lat więzienia, nikogo nie uspokaja. Sprawca tragedii na pasach przed centrum handlowym „Kometa” w Toruniu to pirat drogowy. Sędzia, uzasadniając wyrok, podkreśla, że kierowca ten przed tragedią aż 40-krotnie łamał przepisy ruchu drogowego i był za to karany. Jeździł za szybko, miał w nosie światła i znaki drogowe, siadał za kierownicę, mając już odebrane prawo jazdy. Tamtego grudniowego popołudnia wracał z dziewczyną Agnieszką z niedalekiej Chełmży do Torunia. Na pasy po prostu wjechał jak szalony. Sędzia nie uwierzył mu w twierdzenie, że hamował i w ostatniej chwili próbował wyminąć piesze. Na liczniku miał przynajmniej 85 km/h. Bez powodu jechał lewą stroną drogi. Jego ofiarami padły Małgorzata (52 lata) i jej córka Ewa (18 lat). Mimo ogłoszenia kary „w górnych wymiarach”, w sieci od razu zawrzało. „Za mało!”, „Prawo do zmiany”... Fot. © Sławek Skrobała Wyroki w zawieszeniu orzekł sąd wobec trzech funkcjonariuszy (obecnie jeden emerytowany) Zakładu Karnego w Rawiczu, których zachowanie mogło przyczynić się do śmierci ich kolegi podczas ćwiczeń na strzelnicy. Do śmiertelnego wypadku doszło w październiku 2012 roku na strzelnicy rawickiego OSiR-u w Sierakowie. W czasie ćwiczeń Grupy Interwencyjnej Służby Więziennej z Zakładu Karnego w Rawiczu doszło do wypadku, w wyniku którego śmierć poniósł 32-letni funkcjonariusz służby więziennej, Tomasz M. Mężczyzna obsługiwał ręczną wyrzutnię granatów łzawiących, która rozerwała się, a odłamki śmiertelnie raniły funkcjonariusza. Śledztwo początkowo prowadziła prokuratura w Rawiczu, ale ostatecznie sprawę przejęła Prokuratura Rejonowa w Lesznie. – Postępowanie zostało przeniesione decyzją prokuratury okręgowej. Było to podyktowane bliższą współpracą rawickiej prokuratury z zakładem karnym. Chciano uniknąć jakichkolwiek podejrzeń o brak obiektywizmu, dlatego sprawa trafiła do naszej prokuratury – tłumaczył powody Przemysław Grześkowiak, zastępca Prokuratora Rejonowego w Lesznie. Jak wynika z opinii biegłych, powodem wypadku był niewłaściwy pocisk, który umieszczono w wyrzutni: zamiast granatu łzawiącego załadowano granat dymny. W wyniku eksplozji doszło do rozerwania się kielicha granatnika i śmiertelnego ranienia Tomasza M. odłamkami. Biegli z Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie wykazali też, że ćwiczenia na strzelnicy nie zostały przeprowadzone z należytą starannością. Efektem był akt oskarżenia wobec trzech funkcjonariuszy z Rawicza. Mężczyźni nie przyznali się do stawianych im zarzutów. Jeden z nich odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci. To on miał załadować niewłaściwy nabój do granatnika. Sąd orzekł wobec niego karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonywania kary na okres 3 lat. Ponadto musi zapłacić złotych grzywny. Kolejni dwaj funkcjonariusze zostali oskarżeni i niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Pierwszy z nich (obecnie emerytowany), podczas feralnego dnia odpowiadał za wydawanie amunicji podczas ćwiczeń. Mężczyzna został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata i złotych grzywny. Trzeci funkcjonariusz był wyznaczony do bezpośredniego wykonywania ćwiczeń z wykorzystaniem granatów łzawiących i dymnych. Wobec mężczyzny sąd orzekł rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i zapłatę złotych grzywny. Trzej oskarżeniu muszą także solidarnie wypłacić złotych nawiązki na rzecz żony zmarłego Tomasza M. Kobieta była oskarżycielem posiłkowym w procesie. Wyrok nie jest prawomocny. Cały artykuł jest również dostępny w 21 numerze Panoramy Leszczyńskiej z 2018 roku. Zapraszamy do zakupu e-wydania: AUTOR ARTYKUŁU: Anna Machowska

wyroki za spowodowanie wypadku śmiertelnego 2019